Wieczne miasto, gorące lato, długie dni, niebieskie niebo i wilgotność powietrza, którą z czasem można nawet pokochać.
Tak wielu malarzy starało się uwiecznić światło Rzymu na płótnie, tak wielu pisarzy usiłowało opisać je na kartach swoich książek. Jeden z najbardziej uwielbianych pisarzy włoskich, który po spędzeniu kilku lat w stolicy pracując jako reżyser filmowy zrozumiał, że Rzym nie ma jednej palety kolorów, ale wiele indywidualnych odcieni dla każdego. To nie wszystko, kolory zmieniają się w zależności od nastroju obserwującego. Każda osoba otrzymuje pewnego rodzaju personalny prezent, którym tylko w małej mierze można się podzielić.
Późne i powolne obiady są dla nas przyjemnością oraz formą dogadzania sobie. Chcąc zatrzymać (uchwycić) tą porę dnia postanowiłam skłonić się w kierunku sezonowej obfitości fig, ten czas jest na tyle krótki, że nie mogę się powstrzymać od jedzenia ich prawie codziennie….oraz słodkich ale orzeźwiających cytryn z wybrzeża Amalfi, imponujących swoją wspaniałą barwą i pięknie dekorujących kuchnię.
Gorączka lata powstrzymuje od spędzania dużej ilości czasu w kuchni….i tak naprawdę nie ma takiej potrzeby. Magię czynią wybrane produkty i ich jakość, wszystko utrzymane w prostej formie i dopełnione kieliszkiem chłodnego Prosecco bądź białego wina.
Tak zwane we Włoszech ”antipasto” jest dla mnie bardzo ważne, jest rozpoczęciem oraz wprowadzeniem do całego posiłku…
”Burrata” jest doskonałym wyborem, przeważnie podawane tutaj z pomidorami (koktajlowymi) lub anchois, ale ja nie mogę się oprzeć połączeniu świeżych fig z szynką parmeńską (całość skropiona oliwą extra virgin i posypana startą skórką z cytryny).
Zdążyłam już znaleźć moje ulubione piekarnie w mieście a fakt, że nie są one tuż przy moim domu, czyni wyprawę po świeży chleb jeszcze bardziej ekscytującą. Rozpoczynając drogę od Piazza Del Popolo po kilku minutach mijam Panteon a następnie Piazza Navona, teraz pozostaje tylko przejść przez Campo De’ Fiori….Stało się to dla mnie nie tylko co sobotnią pielgrzymką, ale również przyjemnością, szczególnie zatrzymując się po drodze na kawę (albo dwie) oraz ”cornetto”.
W domu jemy makaron bardzo często, zatem na leniwy lunch podczas letniej gorączki, najbardziej odpowiednie są delikatne ”tagliolini al limone”. Jest to tak naprawdę przepis bez przepisu.
Potrzebna jest porcja makaronu wymagająca tylko około 2 minut czasu gotowania, starta skórka z cytryny oraz wyciśnięty sok (z cytryny), delikatnie rozgrzane i rozpuszczone masło oraz oliwa. Jak tylko makaron jest al dente, dodaj go i wymieszaj w patelni z uprzednio połączonym masłem i sokiem cytryny, dopraw do smaku i gotowe. Dodaj więcej masła dla bardziej kremowej konsystencji. Danie nie wymagające prawie żadnej pracy ale kluczem do wspaniałego smaku są cytryny….
Podtrzymując atmosferę i kolor cytryn kontynuacją posiłku stanowi pierś kurczaka w cytrynie. Po raz kolejny, jest to jeden z tych przepisów, które nie wymagają za wiele pracy. Cienkie plastry kurczaka nie wymagają prawie żadnego czasu gotowania i świetnie pochłaniają smaki sosu otrzymanego z białego wina, soku i skórki z cytryny. Na koniec wystarczy hojnie posypać gotowe danie posiekaną pietruszką i podać z ulubioną surówką.
Świeże owoce serwowane jako deser były raczej czymś nowym dla mnie, szczególnie pochodząc z kraju gdzie ciasto oraz inne wypieki stanowią część popołudniowej kawy lub herbaty. Teraz taką formę zakończenia posiłku absolutnie uwielbiam, a co więcej, wymagają tylko kilka minut zaangażowania.
Dając sobie kilka minut ”odpoczynku” po daniu głównym, światło o tonie pomarańczowym rozpoczęło przenikać do mieszania zmieniając i ocieplając koloryt ścian.
Jest to może zbieg okoliczności, kto wie… Na deser i na zakończenie uczty mamy piękne macerowane morele w Amaretto z porcją ubitego z cukrem mascarpone oraz kruszonymi ciasteczkami migdałowymi, amaretti…..